Kawasaki Versys 1000 SE to kolejny motocykl, który trafił do mnie na testy. O tyle miło, że motocykli z zielonej stajni ciągle niewiele na kanale. Tym razem motocykl o przeznaczeniu szosowo-turystycznym. Tym razem klasycznie – pierwsze wrażenia z jazdy. Pełna recenzja nieco później.
Kawasaki Versys 1000 SE to zdecydowanie bogaciej wyposażona wersja Versys’a. Mamy tu sporo dodatków, których nie znajdziemy w podstawowej wersji. Czy są one tak bardzo potrzebne do szczęścia? Na takie rozważania pozwolę sobie w momencie przygotowywania pełnej recenzji. Dlatego w poniższym odcinku nie znajdziecie informacji na ten temat. Przy okazji „pierwszych wrażeń” z jazdy na nowym motocyklu, skupiłem się tylko i wyłącznie na tychże pierwszych wrażeniach właśnie.
Generalnie motocykl od samego początku zaskoczył bardzo pozytywnie. Pomimo wrażenia masywnego i sporego, motocykl był prosty w odbiorze. Pierwsze jazdy odbyły się w deszczu, w korku z dość wąskim tunelem dla motocykla. Pomimo tego, że początek mojej przygody z tym motocyklem, nie należał do najłaskawszych ze względu na pogodę i warunki na drodze, to jednak bez problemu udało mi się wczuć w ten motocykl. Zawdzięczać należy to temu jak łatwy w prowadzeniu jest ten sprzęt. Wszystko chodzi gładko i płynnie. Systemy działają i pomagają.
Najbardziej w pamięć wryła mi się praca skrzyni. Dopiero pod koniec nagrania, podczas tankowania, przyjrzałem się dokładniej motocyklowi, korzystając z tego, że nie pada na głowę. Wówczas wszystko stało się jasne. Quickshifter zmieniający biegi w górę i w dół. Do tego sprzęgło antyhoppingowe. Tak samo od samego początku zachwycił mnie analogowy obrotomierz połączony z cyfrowym wyświetlaczem. Zresztą obejrzyjcie sami
Niestety klasycznie, podczas pierwszej jazdy, padał deszcz. Dlatego często na nagraniu kamerka jest pokryta wodą. Niestety jeździłem w korku i nie bardzo miałem okazję wyczyścić obiektywu. Ale udało się przetestować kombinezon przeciwdeszczowy SECA MONSUN. Dzięki niemu tym razem dotarłem do domu suchy Koniec wstępu, zapraszam na ten odcinek oraz na poprzednie pierwsze wrażenia z jazdy na Husqvarna Svartpilen.