VFR1200X Crosstourer to niewątpliwie sprzęt, którego Honda stworzony w jednego celu: połykania asfaltowych kilometrów w zwariowanym tempie przy jednoczesnym zachowaniu komfortu podróży.
VFR X należy do gamy motocykli typu Adventure, a nazwa Crosstourer sugeruje, że teren nie będzie mu obcy. I o ile przygodę na bank z tym motocyklem przeżyjemy o tyle w teren to bym się nim za daleko nie zapuszczał. Wygląd i pozycja faktycznie jak najbardziej wpisuje się w klasę adventure, jednak masa i moc w tym przypadku robi swoje. Właśnie moc i masa to cechy charakterystyczne, które mocno wryły się w moją pamięć jeśli chodzi o odczucia związane z jazdą na tym sprzęcie.
Silnik, moc
VFR1200X, jak sama nazwa wskazuje, posiada całkiem solidną pojemność silnika. Przeszło litr w motocyklu to nie przelewki, zwłaszcza w maszynie, która teoretycznie docelowo ma trafić w teren. Oczywiście mamy tu wybornie działający, trzystopniowy system kontroli trakcji TCS, który nie raz radośnie migającą ikonką dawał mi znać, że tylne koło wyprzedza motocykl i trzeba coś z tym zrobić. Naturalnie możemy zmienić stopień wspomagacza albo całkowicie go wyłączyć, jednak bardzo szybko nauczyłem się, że to niekoniecznie dobry pomysł. Do dyspozycji mamy 129KM oraz 126Nm dostępne w średnim zakresie obrotów. Sprawia to, że VFR podniesie koło jeśli ambitniej szarpniemy za manetkę (bez TCS, jeśli wspomaganie mamy włączone, to zostaniemy sprowadzeni na ziemię), albo pozostawi na asfalcie czarny ślad po uślizgu koła lub trop węża na sypkim gruncie. Wszystko to za sprawą mocy i masy właśnie. Ale jakby nie było: wyprzedzanie tym sprzętem to nie problem.
Masa
Crosstourer waży 277kg. Oczywiście jak się jedzie to tego nie czuć. Ale nie polecam wjeżdżać tym sprzętem w ciasne polne drogi, na których może okazać się, że trzeba będzie zawrócić o 180, bo może się to okazać wybornie męczące a w skrajnych przypadkach – niemożliwe. Ja miałem problemy, żeby sprawnie wykonywać manewry parkingowe, zwłaszcza bez schodzenia z motocykla. Ciężko przepchnąć to „bydle” mając do dyspozycji niewielkie tarcie zachodzące pomiędzy palcami stopy a asfaltem. Jednak masa dobrze wpływa na jazdę po nierównościach. Zawieszenie pracuje, nas nie podbija co chwilę, bardziej przepływamy przez nierówności niż je przejeżdżamy – to na plus. Jeśli jednak jesteś filigranowej budowy, siłka jest Ci obca a do tego nie jesteś wysoki to masa tego motocykla będzie stanowić problem. Zwłaszcza z kuframi i pasażerem. Przy 180cm wzrostu ja podparty byłem po obu stronach na palcach.
Odczucia z jazdy
Właśnie te dwie cechy sprawiają, że Crosstourer nie jest przeznaczony dla wszystkich. Na bank: nie jest to najlepszy wybór na pierwszy motocykl – odradzam stanowczo. Aby swobodnie czuć się na VFR1200X potrzeba doświadczenia, oraz umiejętności przewidywania i planowania drogi z kilkusekundowym wyprzedzeniem, zwłaszcza w lekkim terenie. Nawet najlepiej działające systemy nie pomogą, jeśli źle obierzesz trasę lub nie dostosujesz mocy wspomagaczy i prędkości do sytuacji na drodze. Trzeba też pamiętać o tym, że 129 kucy przy 126 niutonach momentu to stadko, które aż rwie się do galopu i to czuć. Jeśli ktoś kurczowo złapie za manetki na nierównościach to będzie zmagać się z motocyklem zrywającym się do szalonego galopu. Innymi słowy – rodeo. Reakcja na gaz jest błyskawiczna. Na żwirkach, piaskach albo śliskim asfalcie bez trakcji… no na bank będą to niezapomniane wrażenia
System kontroli trakcji (TCS)
TCS w VFR polubiłem bardzo szybko. Wyjazd z piaszczystej drogi połączony z ambitnym odkręceniem w łuku przekonał mnie, że co dwie głowy to nie jedna. Zwłaszcza gdy ta komputerowa myśli cały czas. Motocykl zrobił sobie z wyjazdu „Tokio Drift” a ja włączyłem trakcje i tak już zostało Jak pisałem wcześniej: jest moc i jest masa. Jak guma wyda to motocykl nam się podnosi, a jak nie wyda to się ślizgamy. Jakby nie było TCS się tu przydaje. Zwłaszcza na luźnym gruncie. Tutaj bez tego systemu jechalibyśmy tropem węża, a wystarczy tylko najniższy tryb, i jeździ się już o wiele lepiej. Motocykl bardzo szybko reaguje na wariujące koło napędowe i odcina moc. W zależności od wybranego stopnia wspomagania, komputer zabiera więcej lub mniej uciechy z jazdy. Im wyższy stopień, tym wolniej sprzęt się napędza a koło mniej się ślizga. Na najniższym stopniu wspomagania tyłkiem radośnie wozi a motocykl wystrzeliwuje jak z procy… może nie tak ambitnie jak na asfalcie, ale i tak przyspieszeni robi wrażenie. Dla mnie rewelacja.
Hamulce
Inny sprytny system to oczywiście C-ABS. VFR myśli też trochę za nas przy hamowaniu. W sumie to radosna nowina, bo zatrzymanie Crosstourer’a na piasku ze 100km/h byłoby pasjonującym doświadczeniem ABS działa świetnie. Bez żadnego skrępowania zaciskacie pięść na klamce a motocykl wytraca prędkość, bez szarpania i agresywnej pracy ABS. Na piachu, szutrze czy żwirze działa wyśmienicie. Oczywiście system nie zwalnia od myślenia i raczej nie polecam praktykowania ostrego hamowania w zakręcie, ale o ile motocykl pozostaje w pionie o tyle wszystko działa należycie. Na asfalcie wytracanie prędkości przychodzi jeszcze łatwiej, dbają o to dwie 310mm tarcze i 6cio tłoczkowe zaciski. Podsumowując: hamulce działają jak żyleta zarówno na suchym, mokrym jak i sypkim gruncie.
Skrzynia DCT
Testowy motocykl posiadał skrzynię DCT. Rozwiązanie, które w moim odczuciu jest idealnym dopełnieniem turystycznej duszy VFR1200X. Oczywiście sprzęt ten jest dostępny również w wersji z manualna skrzynią biegów, ale DCT w tej klasie motocykla jest strzałem w 10tkę. Kierowca ma więcej swobody. W zasadzie możesz jechać tym motocyklem podziwiając widoki a cała reszta robi się sama. Jedyne z czym trzeba się pogodzić to fakt, że tryb D, czyli najbardziej ekonomiczny, sprawia iż motocyklem często trzęsie. Ale komputer sterujący pracą skrzyni jest na tyle sprytny, że uczy się sposobu jazdy właściciela i odpowiednio zmienia program tak, aby ten był bardziej przyjazny dla kierowcy. Wystarczy kilka razy pokłócić się z motocyklem o to, jaki bieg jest naszym zdaniem lepszy w danym momencie. W trybie S zaczyna się zupełnie inna jazda i fajna zabawa. W zasadzie ja najczęściej jeździłem w trybie S1, nieco wspomagając komputerowe wybory moim widzimisię. Standardowo mamy też możliwość jazdy w trybie manualnym, który jest na tyle sprytny, że w razie gwałtownego hamowania i tak zredukuje za nas biegi. Należy też pamiętać, że Crosstourer ma wał napędowy, przez co zmianie biegów towarzyszy odczuwalne stuknięcie. Więcej na temat tej skrzyni: co to jest, jak działa, jak ją obsłużyć oraz jej plusy i minusy przedstawiłem w tym filmie:
Zegary
Wszystkie kontrolki są duże, czytelne i dobrze widoczne, a wyświetlacz schowany jest za lekkim daszkiem. Wskazanie prędkości jest duże i zawsze dobrze widoczne. Obrotomierz standardowo nie bardzo trafia w moje gusta, bo to cyfrowy pasek, na szczęście jest wystarczająco czytelny. Do dyspozycji mamy spalanie średnie, chwilowe, kilka trybów zliczania przejechanego dystansu oraz cyfrowe wskazanie temperatury powietrza. Co ciekawe, temperatura silnika jest prezentowana graficznie tak samo jak ilość paliwa w baku. Mamy też na stałe zegar oraz wskazanie zapiętego biegu oraz trybu skrzyni i TCS. Fajne jest również to, że wyświetlacz poinformuje nas o fakcie odciętego zapłonu migającą kreską (minusem) w miejscu wyświetlania biegu.
Turystyka motocyklowa
Tak jak na początku nadmieniłem: motocykl jest stworzony dla turystyki. Wpływa na to kilka jego cech konstrukcyjnych i właściwości jezdnych:
- wał napędowy – nie ma konieczności zabierania ze sobą smaru ani niczego do czyszczenia czy narzędzi do naciągania łańcucha, bo mamy napęd praktycznie bezobsługowy,
- skrzynia DCT,
- niesamowita przednia szyba o regulowanej wysokości, dzięki której nawet przy prędkościach rzędu 200km/h nie dokucza nam pęd powietrza a my słyszymy pracujący silnik i szum toczących się kół,
- duży zbiornik oraz spalanie pozwalające na zasięg nawet 300km na zbiorniku paliwa,
- gniazdo do podłączenia ładowarki nawigacji czy telefonu,
- wygodną kanapę oraz wyprostowaną pozycję za kierownicą, która nie męczy nawet po dłuższych dystansach,
- płynnie regulowane zawieszenie,
- TCS i C-ABS,
- szeroką kierownicę z handbarami,
- dedykowane kufry łatwe w montażu,
- samoczynnie wyłączające się kierunkowskazy.
W zasadzie jedyne czego mi tu zabrakło to grzane manetki.
Pozostałe cechy
VFR1200X jest dostępny w 3 wersjach kolorystycznych. Dodatkowym atutem tego motocykla jest jego wygląd i brzmienie na seryjnym wydechu (poniżej zostawiam link do filmu, na którym to lepiej słychać). Duży skok zawieszenia, masywna rama, wyeksponowany silnik dają do zrozumienia, że jest to poważny motocykl o dużych możliwościach. Mamy wyprostowana, wygodną pozycję, dużo miejsca dla kierowcy i pasażera. Wszelkie przyciski w zasięgu palców. Lusterka z dobrą widocznością. W wersji DCT dodatkowo posiadamy hamulec parkingowy znajdujący się na kierownicy pod lewą ręką. Jazda tym motocyklem po przywyknięciu do gabarytów, mocy i masy jest przyjemnością a przeciskać przez korki też się da. Podsumowując: jeden z najlepszych motocykli do asfaltowej, długodystansowej turystyki jakim miałem okazję do tej pory jeździć. Trochę suchych danych na temat VFR1200X DCT:
Typ silnika | Chłodzony cieczą, 4-cylindrowy, widlasty (V4 76°), 4-suwowy, 16-zaworowy, UNICAM |
Pojemność | 1237 cm3 |
Moc maksymalna | 129 KM (95 kW) przy 7750 obr/min |
Maksymalny moment obrotowy | 126 Nm przy 6500 obr/min |
Długość całkowita | 2 285 mm |
Szerokość całkowita | 915 mm |
Wysokość całkowita | 1 460 mm |
Wysokość siodełka | 850 mm |
Waga w stanie gotowym do jazdy | 287 kg |
Pojemność zbiornika paliwa | 21.5 litrów |
Cena: | 67 750 PLN ABS TCS DCT /63 950 PLN ABS TCS |
Więcej informacji znajdziecie w poniższej wideo-prezentacji oraz na stronie producenta, gdzie jest również pełna specyfikacja VFR1200X.
Największa wada
Niestety największą wadą tego motocykla jest jego cena. Wersja z manualną skrzynią biegów kosztuje 63 950zł a za motocykl ze skrzynia DCT przyjdzie nam zapłacić 67 750zł. To naprawdę dużo, ale motocykl wykonany jest perfekcyjnie i jeśli tylko Cię stać – to jest wart swojej ceny.
A w poniższym filmie trochę jazdy z czystym dźwiękiem seryjnego wydechu.
Poniżej trochę zdjęć.